Strona:Kazimierz Władysław Wójcicki - Klechdy starożytne podania i powieści ludowe.pdf/187

Ta strona została przepisana.

ulubionej swej żony Barbary Radziwiłłównej, cień jej przynajmniej oglądać pragnął. W wychowaniu niewieściem młodości swojej, nasłuchał się tysiącznych powieści; jako dusze osób zeszłych, lub same dobrowolnie lub wywołane sztuką czarodziejską, ukazywały się żyjącym. O możności więc nie wątpił; chęci swej zwierzył się dworakom, ubiegającym się w staraniach zadosyć uczynienia żądzy pana swego. Sprowadzono zewsząd do dworu ludzi w sztuce czarodziejskiej biegłych, obiecano sowitą nagrodę, ktoby dokazał tego, iżby król, skutkiem swych chęci, pocieszony został. Podjął się tego Twardowski, czego inni nieśmieli i królową Barbarę, chodzącą, królowi pokazać przyrzekł. Zawierza król przyrzeczeniu i czasu ku temu przeznaczonego z największą niecierpliwością oczekuje. Ostrzega tylko Twardowski Augusta, aby w milczeniu i spokojnie siedząc, na widok ukazającej się królowej z miejsca się swego nieruszył, inaczej za duszę i za życie króla niezaręcza.
Poddaje się August tak twardemu i tak trudnemu do zachowania warunkowi, byle dopiął celu swych chęci. Nadeszła pożądana chwila: wywołana z cieniów śmiertelnych zjawia się mara. Ledwie zdołał Twardowski na miejscu króla zatrzymać, tak żywo się porwał i chciał lubą marę uściskać, a w tem widmo zniknęło.
Stać się to nie mogło jak po roku 1551, w którym królowa Barbara Radziwiłłówna w krótce po koronacyi swojej w Krakowie umarła. Żył więc Twardowski w połowie XVI-go wieku.