Strona:Kazimierz Władysław Wójcicki - Klechdy starożytne podania i powieści ludowe.pdf/21

Ta strona została przepisana.

rego człowiek oczyma doznaje, kiedy wzrok mój klęskę niesie! Ty chorujesz ciężko, Maryo! wierzę: bo uschnie nawet drzewo piękne, gdy nań w złej godzinie spojrzę. Ale bądź spokojną; nasze dziecie nie zobaczy już tych oczu, nie zaszkodzą mu też w niczem i nie będzie pamięci ojca przeklinać!
Jękiem tylko odpowiedziała chora małżonka.
Pan uroczny wyszedł, zostawiwszy starego sługę: wkrótce dwa przeciwne krzyki odezwały się z dwóch stron przeciwnych białego dworu.
Zakwiliło dziecię, narodzone w sypialni; rozległ się krzyk bolesny, dono ny męzki w komnacie, gdzie gorzał na kominie ogień. Płacz dziecięcy zwiastował jego przyjście na świat, że ujrzało promień słońca; a krzyk męzki, że ojciec tego niemowlęcia pożegnał się z tem słońcem na zawsze. Dwa oczy, jak dwa kryształy, z skrwiawionym nożem upadły na ziemię.

VI.

W sześć lat, okna wybito, i z przeciwnej strony, skąd widok był na obszerną wieś i gumna, flisy pod samym białym dworem, mieli przystań wygodną. Pani domu zdrowa i wesoła, cieszyła się piękną jak anioł córeczką, która ślepego ojca oprowadzała.
Wieśniacy, co stronili od pana urocznego, teraz na widok ślepego pana i dziecięcia nie uciekali jak dawniej. Zniknęła cichość pogrobowa, bo dworzanie i czeladź zapełniali jak niegdyś dwór biały samotny