Strona:Kazimierz Władysław Wójcicki - Klechdy starożytne podania i powieści ludowe.pdf/30

Ta strona została przepisana.

Wędrownik patrząc na gruzy starego zamku na te resztki baszt ogromnych, duma o jego przeszłości, żałuje upadku i może nieraz klęsce Wojennej przypisze zniszczenie! A w lochu trupy nędzy i biedy leżą, trzymając się za ręce. Pilnuje drzwi duch wojewody i dla wstydu swej pamięci, nie dopuszcza nikogo; ukrył tam sromotę syna, który splamił jego imię i sławę.





Żaba.

Książę możny miał trzech synów: dwóch z nich mądrych, trzeci głupi. Kiedy już podrośli w lata a pragnął, by się żenili, dał im łuki i powiedział:
— Jużeście, parobki moje, podrośli w latach i sile; czas już myśleć, by wam żony smutne dwory z weseliły, bym ja stary i nad grobem wnuki swoje zakołysał! Macie łuki, puśćcie strzały; a kędy która upadnie, tam znajdziecie sobie żony.
Najstarszy naciągnął luku i puścił strzałę z poświstem; ta upadła aż za lasem w ganku dworu cisowego: na tym ganku krasawica z złotym włosem przędła nici. Była to córka rycerza, co miał zamek, wiele dworów. I oddała mu swą rękę; stary książę zradowany, że się syn już ustanowił.
I młodszy naciągnął łuku, puścił słrzałę białopiórę; ta upadła za strumieniem, aż pod lipą roz-