Strona:Kazimierz Władysław Wójcicki - Klechdy starożytne podania i powieści ludowe.pdf/31

Ta strona została przepisana.

łożystą. Pod tą lipą czarnobrewa miód zgarniała na niecułkę. Była córą ziemianina: miał dwa dwory i niemałe; jeden z drzewa modrzewiowy, drugi z cegły murowany. I oddała mu swą rękę; stary książę się radował, że się drugi syn ożenił.
A najmłodszy z łukiem w ręku, chodził smutno zadumany. Kiedy nań nadeszła kolej, puścił strzałę nad jeziorem: ta upadła aż na drugim brzegu wody, pośród błota i wyżarów.
Porwał czółno, płynie spieszno, szuka strzały i znajduje — a tuż przy niej brzydka żaba wielkiemi patrzy oczyma. (Zob. obr. kol.)
Z początku jej się nastraszył; lecz pomnąc, co ojciec kazał, wziął tę żabę jak niewiastę i za żonę pojął sobie. Nie była to żaba, ale w żabiej skórze zaklęta królewna. I przywiódł do swego dworu, posadził na łożu; a dworzanom nakazał, by jej hołd składali. Siwy książę zasępiony, że syn jego pojął żabę.
Nadchodziły imieniny starej księżnej matki książąt. Więc synowe do pieczywa chleba żwawo się zabrały i upiekły chleb wyborny, rosły, biały, kieby mleko!
Patrząc na to, płakał rzewnie, że niema żony niewiasty, coby także potrafiła chleb tak piękny matce upiec. Widząc te łzy czuła żaba, przemówiła ku niemu słowy:
— Nie frasuj się, mężu luby, i ja chleb upiec potrafię.
I wnet siedem dziewic wyszło i upiekły więcej chleba, niźli dały dwie synowe. Młody książę zradowany nieść chleb każe swej czeladzi i state-