Strona:Kazimierz Władysław Wójcicki - Klechdy starożytne podania i powieści ludowe.pdf/53

Ta strona została przepisana.
II.

Na weselu Zosi z Ziębą, on był pierwszym drużbą; sypał garścią grosiwo dla grajków i najlepiej się wystroił. Odtąd zawsze rej wodził w gospodzie; częstował wieś całą i co święto i niedziela grajkom jak pan płacił. Przygrywał i sam na wierzbowej fujarce, a wszystko co żyło tańcowało wesoło od wieczora do rana.
Ale Jonek nie przestał na tem, że był bogaty: chciał wiedzieć, co się z nim stanie; dobył więc kwiatu paproci i rzekł:

»Powiedz! pokaz! kwiatku mój!
Czemże będzie Janek twój?«

I usłyszał głos podziemny:
»Będziesz wisiał, a nogi twoje nieochocze wiatr będzie poruszał.«
— »Pfu! do czarta!« zawołał z gniewem Jonek: »wisieć nie będę, bo nie mam za co.« Począł się śmiać, ale nie mógł w nocy zasnąć, choć się i podpoił.
Przecież za długo hulał, nim przyszło mu na myśl o przyszłości się dowiedzieć. Wypróżnił kieszenie; już drugi raz, choćby chciał dostać kwiatu paproci nie uda się sztuka — a pieniędzy nie ma. To go niepokoi: nadchodzi Wielkanoc, młódź wiejska wcześnie prosi Jonka, żeby zamówił grajków, a u Jonka ni szeląga.
Kiedy spać nie może, przypomina sobie, że za pomocą kwiatu paproci, znowu się dowie o skarbie ukrytym, jak dawniej, gdy raz pierwszy z pod gruzów zamku dostał złota. Potarł paproć