Strona:Kazimierz Władysław Wójcicki - Klechdy starożytne podania i powieści ludowe.pdf/78

Ta strona została przepisana.

dzie, rzuć szczotkę, a potem jabłko. Jeżeli i wtedy nie przestanie pogoni, rzuć prześcieradło, a dostaniesz się do zamku ojca swego rodzonego.
Piękna królewna czule podziękowała gołąbkowi i gdy czarownica we czwartek po nowiu księżyca, wsiadła na łopatę, a zawoławszy: »Wieś nie wieś — Biesie! nieś«, poleciała na Łysą górę, uciekła równo ze świtem. Biegnie co siły zdyszana; aż się obejrzy za siebie — widzi z przestrachem, że czarownica, która ją strzegła tak pilnie, pędzi na wielkim kogucie i już niemal dogania!
Wtedy rzuca grzebień po za siebie; spojrzy — a grzebień rozwija się wężem długo na milę, szeroko na milę i wnet z grzebienia rozpłynęła się rzeka. Słońce wschodzące oświecało niebieską wodę; pluskały po niej stadami dzikie gęsi i kaczki, a jaskółki czarne skrzydła w hyżym polocie maczały. Czarownica zatrzymana bystrem pędem wielkiej rzeki, patrzy, pieniąc się ze złości, jako na przeciwnym brzegu piękna królewna hyżemi skoki, uchodzi sobie swobodnie. Dosiada przeto koguta, rzuca się w wodę, przepływa rzekę i dogania zbiega
Królewna z przestrachu zbladła, rzuca po za siebie szczotkę; obejrzy się, aż każda szczecina w drzewo wyrasta. I powstaje bór ogromny, ciemny, gęsty, nieprzejrzany. Zawyły w nim stadem wilki; a czarowwnica zatrzymana w biegu, dzień cały przedzierać się musi, pośród gęstwiny i wąwozów.