jego, że prosił o jej rękę i dzień ślubu naznaczonym został.
A na mogile zabitej siostry wierzba wyrosła: szedł pasterz, wykręcił z gałązki tej wierzby piszczałkę i zadął. Lecz jakże się zdziwił, gdy nie dobył z niej zwykłego tonu — jeno zawsze
śpiewała piosneczkę żałobliwym głosem:
»Graj, pasterzu, graj!
Bóg ci pomagaj!
Starsza siostra mnie zabiła,
Młodsza siostra mnie broniła:
Graj, pasterzu, graj!
Bóg ci pomagaj!
Poszedł do matki i ojca zabitej, a piszczałka wciąż jednemi odzywała się słowy. Gdy matka zadęła, usłyszała piosnkę.
»Graj, matulu, graj!
Bóg ci pomagaj!
Starsza siostra mnie zabiła,
Młodsza siostra mnie broniła.
Graj, matulu, graj!
Bóg ci pomagaj!
Bierze ojciec do ręki i toż samo słyszy.
»Graj, tatulu, graj!
Bóg ci pomagaj!«
Zapłakana średnia siostra, bierze piszczałkę
od ojca — zawsze jedna piosnka.
»Graj! siostrzyczko, graj!
Bóg ci pomagaj!
Starsza siostra mnie zabiła,
Tyś to siostro mnie broniła.
Graj! siostrzyczko, graj!
Bóg ci pomagaj!