Strona:Kazimierz Wyka - Życie na niby.djvu/110

Ta strona została uwierzytelniona.

był nowością cel tego przekrojenia: w pierwszej wojnie światowej Niemcy tak samo naciskały na stłumienie przemysłu Kongresówki, a w powstającym po ich stronie państwie polskim widzieć chciały rynek zbytu dla swego przemysłu.
Generalne Gubernatorstwo miało zatem stanowić na czas wojny kolonię rolniczą, dopóki zamierzone zwycięstwo nad Rosją nie pozwoliłoby Niemcom problemu rozwiązać w sposób ostateczny: przetrzebiona z inteligencji ludność polska gdzieś nad Wołgę, ludność rosyjska za Ural. Celu ostatecznego tym razem nie skrywano. Odpowiednich mów Franka nie warto cytować. Pamiętamy bez cytatów. Lecz do czasu tego rozwiązania stosunki z autochtoniczną ludnością kolonii należało jakoś urządzić. Uczyniono to według drugiego faktu podstawowego: system kartkowy jako fikcja społeczna. Ludności autochtonicznej stworzono taką bazę życiową, by nikt z niej nie mógł wyżyć. Zabroniono wszelkiego handlu produktami rolnymi, tak że każdy żandarm wyciągający gospodyni masło z koszyka działał prawnie. Ludności polskiej nie dano oficjalnie nic, prócz niewystarczającej ilości chleba. Prawnie nie spożyłem w ciągu wojny, jak i miliony mnie podobnych, ani grama tłuszczu, ani naparstka mleka, ani plasterka kiełbasy — a przecież tych produktów spożyliśmy dosyć wiele.
Ten fakt fikcji gospodarczej musi być kładziony jako fundament przemian gospodarczych Generalnego Gubernatorstwa. Wszystkie, nawet najbardziej rozgałęzione, procesy psychospołeczne do niego się sprowadzają. Przed ludnością Generalnego Gubernatorstwa zimą 1939/40 roku stanął prosty dylemat: albo zastosować się do tego, co wolno zjeść, i zdechnąć z głodu, albo — dać sobie jakoś radę. Naturalnie pierwszej alternatywy nikt poważnie nie brał pod uwagę, ważna była tylko sprawa: jak