określony i skrystalizowany ostatecznie jako klasa socjalna, całkowicie od ziemi oderwana i żyjąca tylko z pracy rąk. Szczególnie nim nie jest w tych ośrodkach przemysłowych, które pozostały na terenie Gubernatorstwa. Bo proletariat Łodzi, Zagłębia Dąbrowskiego, Śląska już tych cech przejściowych nie posiada, całkowicie swoją pozycją klasową umieszczony jest „na fabryce“ i na znaczku kontrolnym w portierni. W ośrodkach, jakie pozostały w Generalnym Gubernatorstwie, robotnik często stoi jeszcze na przejściu pomiędzy wiejskimi ojcami a proletariatem czysto miejskim, jeszcze posiada skrawek roli, w wielu wypadkach chałupę odziedziczoną. Istnieją całe kategorie pracowników — klasycznym przykładem jest tu kolejarz polski — którzy to swoje przejściowe stanowisko nawet utrwalili.
Większość musiała sobie radzić według sposobów, powodujących — niestety — ujemne skutki psychosocjalne. By wyżyć, musiała zerwać z wszelką moralnością pracy. Dobrze płatny i związany ze swym warsztatem robotnik, jeżeli nadto czuje, że kontrola jest skuteczna, nie wynosi z fabryki jej produktów. Portier zakładu nie przymyka oczu na podejrzanie wypchaną kieszeń. Za okupacji robotnik kradł i musiał kraść. Nie pomagała żadna kontrola, żadne niebezpieczeństwo. Tak samo wynosiło się wódkę, jak części broni z zakładów zbrojenia. Kiedy w roku bodaj 1943 w fabryce papierosów krakowskiego monopolu tytoniowego zgromadzono niespodziewanie personel celem kontroli, w jednej chwili cały dziedziniec zabielił się od pudełek papierosów. Nie było kogo ukarać, skoro winni byli wszyscy.
Ale co ma wynosić np. robotnik zajęty w kamieniołomach? Kto od niego kupi bryłę porfiru? Ten uciekać się musiał do zabiegów bardziej skomplikowanych. Spędziłem wojnę w pobliżu kilku wielkich kamieniołomów i mo-
Strona:Kazimierz Wyka - Życie na niby.djvu/121
Ta strona została uwierzytelniona.