Strona:Kazimierz Wyka - Życie na niby.djvu/130

Ta strona została uwierzytelniona.

chem dla kupca czy przemysłowca. Sypał podatki i trudno go było oblagować. W okresie okupacji nie było większej sielanki nad współżycie podatnika z urzędem skarbowym. Sielanka zasadzała się na tym, że obydwie strony — i podatnik, i urzędnik poboru podatków — równie mocno były zainteresowane we wspólnym hodowaniu fikcji, jaką wobec istotnych dochodów stanowiła wysokość podatków. Podatnik był zainteresowany z całkiem prostych względów: pragnie on zawsze płacić jak najmniej. Urzędnik skarbowy był zaś zainteresowany, bo tylko dzięki temu żył z rodziną, że podatnikowi nie przeszkadzał w tym kulcie fikcji, że podsuwał mu sposoby legalnego podkarmiania owej fikcji. Za to otrzymywał mąkę, kiełbasę i wódkę, za to nie troszczył się o święcone i imieniny żony. Obydwaj zaś byli czyści w swoim sumieniu i postępowaniu: wspólnie oszukiwali Niemców. Jeden zarabiał nad miarę, drugi żył w miarę. Zapominali tylko, że całe ich postępowanie było Niemcom obojętne, bo gdy wpływy podatkowe stawały się zbyt niskie, ruszała maszyna drukarska i płynęły piękne główki góralskie na banknotach.
Streszczając widzimy, że psychologia gospodarcza inteligenta uległa za okupacji swoistemu zwyrodnieniu. Zwyrodnienie to mniej było wywołane bezpośrednią groźbą nędzy jak u robotnika lub — dokładniej mówiąc — na pierwszych swoich ogniwach tym było spowodowane, lecz rychło stało się nałogiem samoistnym. Jako takie jest niebezpieczniejsze i trwalsze. Szczególnie jest niebezpieczne, jeżeli chodzi o aparat kontroli państwowej nad podatnikiem. Ten aparat trzeba będzie nauczyć na nowo jego właściwych funkcji. Reszta inteligencji, chociaż przywrócona miejscom, z których ją Niemcy zepchnęli, również nie wnosi dyspozycji dodatnich. Zwłaszcza póki warunki, wspomniana dwutorowość zarobków i potrzeb istotnych