będą stwarzać pokusę, póty niebezpieczeństwo trwa. Tylko polip pośrednictwa już dzisiaj usycha i wnet pozostanie proszkiem we wspomnieniu.
Centralnym faktem psychogospodarczym lat okupacji pozostanie niewątpliwie zniknięcie z handlu i pośrednictwa milionowej masy żydowskiej. Zniknięcie, kiedy dzisiaj liczyć niedobitków, definitywne i ostateczne. Ten fakt jest główny i stały. Natomiast faktem mniej stałym, chociaż równie ważnym, jest próba inercyjnego i automatycznego wejścia żywiołu polskiego na miejsce opróżnione przez Żydów. Dlatego nazywam to wejście inercyjnym i automatycznym, ponieważ cały ten proces, mówiąc krótko i brutalnie, miał ze strony wskakujących na puste miejsce taki obraz: na miejsce nie chrzczonych — chrzczeni, ale z całą ohydną psychologią kanciarza, handełesa, wyzyskiwacza, psychologią związaną z funkcją społeczną, a nie z przynależnością narodową. Cała radość polskiego „stanu trzeciego“ sprowadza się właściwie do tej nadziei: nie ma Żydów, wejdziemy na ich miejsce, niczego nie zmieniając, wszystko dziedzicząc z nałogów, które narodowi moraliści uważali za typowe dla psychiki żydowskiej, ale tym razem będzie to narodowe cacy i tabu.
Dlatego w psychologii gospodarczej okupacji jest to sprawa centralna i musi być najdokładniej rozważona, jeżeli nie ma zaciążyć na zdrowiu moralnym narodu.
Powiedzmy wyraźnie: nieszczęściem polskiego życia gospodarczego nie to było, że wszędzie, od straganu po największy bank, przodowali w nim Żydzi. Nieszczęściem było, że procesy gospodarczo-handlowe były u nas wy-