Strona:Kazimierz Wyka - Życie na niby.djvu/171

Ta strona została uwierzytelniona.

wyniosłych i lasami okrytych górach, odkrywa oko klasztor Karmelitów bosych w Czernej i poważne zamku tęczyńskiego ruiny. W miejscu przeznaczonym do kąpieli, gęsto zasadzone drzewa użyczają już i cienia, i chłodu. Wijący się środkiem na kamykach strug czystej wody, mruczeniem i świeżością swoją przechodzących przyjemnie rozrywa“.
Wdzięki tych okolic wyraził Niemcewicz w sposób mile staroświecki: „rozwija się kraj otwarty, wynoszący się stopniami w nieznaczne piętra; na nich przewijają się pasma żniw. Rozmaitość farb ich, wesołe, zielone smugi, wioski otoczone kasztanami, mile zachwycają oczy patrzących“.
Podobnie jak on łagodne piękno tych miejsc odczuwać musiały całe pokolenia krakowian, ciągnących niedzielami na wypoczynek do Czernej i Krzeszowic, miasteczka odległego od Krakowa o 25 kilometrów, przy szosie i kolei do Katowic, nim w ostatnich latach przed wojną obecną nie zluzowały ich nie mniej liczne gromady Ślązaków, stawiających tutaj swoje domy wypoczynkowe, wypijających nieprzebrane ilości piwa. Kraków pociągnął ku górom prawdziwym. Śląsk zaś na ten sposób poczynał się zrastać ostatecznie ze swoją ziemią sąsiednią.
Każdy z nas, kiedy pamięcią wzroku przywołuje krajobraz, który ma być typowy dla jego ojczyzny, nie jest w stanie uczynić tego inaczej, jak w kształcie krajobrazu swych lat dziecinnych. Typowego pejzażu mej ziemi ojczystej, wśród niego urodzony i wychowany, nie mogę sobie wyobrazić inaczej: wzgórza łagodne i rozmaite. Jeżeli nimi kroczysz, podnoszą cię, wędrowcze, niepostrzeżenie i bez wielkiego trudu. Otwierają się mniej łagodne, niedalekie, wszędzie po grzbietach obwiedzione czernią lasów stoki i falizny. Gdzie stąpisz, wszędzie rozmaitość form, lecz bez zaskakującej niespodzianki, humanistyczna