bernator Frank. Oglądał pałac, folwark, okolicę. Całość musiała mu przypaść do smaku, albowiem w niewiele tygodni rozpoczęły się gorączkowe prace nad przebudową i urządzeniem wnętrza. Równocześnie dobra hrabstwa tęczyńskiego, zresztą maleńkie poza rozległymi lasami, miały przejść na własność każdorazowego gubernatora generalnego. Do tej dotacji dynastycznej jednak nie doszło, podobno dlatego, że Trybunał Administracyjny w Lipsku samej nieobecności właścicieli nie uznał za dostateczny powód do przelania ich majątku na imię Franka. Całość przeszła pod władzę Liegenschaftu jako Staatsbetriebe Kressendorf. Lasy, folwark, tartak, zakłady ceramiczne.
Przejęcie dóbr miano uczcić w sposób bardzo germański i bardzo makabryczny. W okolicy znajduje się zbiorowy grób kilkudziesięciu dywersantów, rozstrzelanych we wrześniu 1939 przez cofające się władze Śląska Górnego. Kazano już przygotować trumny i zwłoki miano przenieść uroczyście — gdzie? — właśnie na dziedziniec ruin zamku tęczyńskiego. Tym aktem przeszłość hrabstwa z jego wyglądem dzisiejszym miała być spięta jedną klamrą. Pomysł nie został wykonany. Szkoda, tak był charakterystyczny.
Prace nad przebudową trwały wiosnę i lato 1940 roku, pod koniec pracowano dniem i nocą. Projekt przebudowy pochodził od architekta Herberta Pohla, urządzili i wykonali wnętrze architekci Koetgen i Horstmann. Kierowali się w swoim przedsięwzięciu dwoma wskazaniami: higiena i reprezentacja. Higienę rozwiązano w prosty sposób, wedle powszechnej na Ostraum recepty niemieckiej: ten kraj posiada za mało WC i łazienek, by mógł być kulturalny. My ich posiadamy znacznie więcej, więc w tej samej proporcji jesteśmy bardziej kulturalni. Wmieszczono przeto w budowę niezliczoną ilość WC i łazienek. Wszystko z kafelkami.
Strona:Kazimierz Wyka - Życie na niby.djvu/179
Ta strona została uwierzytelniona.