Strona:Kazimierz Wyka - Życie na niby.djvu/21

Ta strona została uwierzytelniona.

gięcia się i przystosowania. Człowiek w okolicznościach, które do głębi powinny go przeorać, ukazuje się taki sam, niezmienny w podstawach i objawach swej psychiki. Te dwie dążności wypływają dzisiaj na samą powierzchnię istoty ludzkiej i stają się widoczne jak nigdy w czasie pokoju...
Oto jednostka przywykła do określonego toku życia i zajęć, wydawałoby się utrwalona i całkowicie stabilna w swoich nawyknieniach, w pozycji społecznej i kulturalnej, jednostka, z którą w czasie pokoju tak te wymagania i obyczaje się zrosły, że zdają się tworzyć jej drugą naturę, oto ona zostaje nagle i brutalnie wyrwana ze swojej powłoki, rzucona w inną rzeczywistość, nie jej, nie tę, nad którą panować umiała. Musi sobie radzić postawiona w obliczu najpierwszych i najbardziej pierwotnych potrzeb: w obliczu głodu, trwogi, troski o całość swojego ciała, śmierci. Wojna jest niemowlęctwem ludzi dojrzałych, ich powtórną nagością, oddaniem na pastwę przypadku i grozy. Okupacja, jaką przeżywamy, to wojna przedłużona w sposób jak najbardziej kapryśny i szaleńczy, to front każdej nocy podchodzący pod okna, chociaż zamiast pocisków padają tylko w milczeniu sierpniowe gwiazdy.
Przeżycie wojny w wojnach poprzednich, odsłaniające człowieka plastycznego i człowieka niezmiennego, zapisywało się jedynie w duszy żołnierza frontowego. Na tyłach, w miastach i okolicach, do których nie dotarł front, można było przebyć niejedną opisywaną w podręcznikach kampanię, a o tym przeżyciu nie nabrać wyobrażenia. Chyba nigdy ten rozdźwięk nie był większy jak w wojnie poprzedniej — ponura rzeźnia okopów i pieniądz pęczniejący na tyłach, pieniądz ożeniony z wielkim frazesem.
Ucieczka całych milionów, paniczny ruch, jakiego żadna siła ludzka nie zdołałaby powstrzymać, udział lotnictwa