dywał się, że np. cyfry dokonanych przez łodzie podwodne zatopień niewiele w komunikatach niemieckich odbiegały od rzeczywistości. Tak silnie obronna i ochronna funkcja tego podziału na życie rzeczywiste i pozorne skreślała w owej sferze uznanej za pozorną wszystko, co dla przetrwania padających wciąż ciosów było zbyt niebezpieczne. Co zbytnio podważało chwiejną równowagę obronną społeczeństwa wpędzonego w warunki przekraczające najgorsze przewidywania.
Przez pełne cztery lata, od czerwca 1940 roku do wiosny 1944, kiedy armia radziecka zaczęła się zbliżać do granic polskich, trwał ów podział. Okres dostatecznie długi, ażeby z funkcji obronnej przeszedł on w stan powszechnego nałogu, wobec którego bezsilne okazywały się fakty najbardziej oczywiste. A najbardziej bezsilne stały się one podczas drugiej jesieni wojennej i wówczas to szczególnie ostro się ujawniło, jak zasadniczemu skrzywieniu w nierealnych, na pół fantastycznych, na pół histerycznych warunkach okupacji uległa wyobraźnia polityczna społeczeństwa polskiego.
Napisaliśmy, że druga jesień wojenna rozpoczyna się w głębi lata 1944, kiedy armia radziecka wkroczyła na ziemie polskie. Początek owej jesieni należy jednak jeszcze bardziej uściślić — zaczęła się ona 1 sierpnia 1944, w dzień wybuchu powstania warszawskiego. Dlaczego w ten dzień? Ponieważ patrząc ze stanowiska mieszkańca GG dzień ów był chwilą, kiedy przynajmniej dla stolicy skończył się ów znamionujący życie za okupacji podział na sferę serio i na sferę niby. Kiedy nareszcie wszystkie przez pięć prawie lat przysposabiane podziemne funkcje