Strona:Kazimierz Wyka - Rzecz wyobraźni.djvu/223

Ta strona została uwierzytelniona.

się parzy. Jest w tej kwestii oryginalny utwór Czycza — Brama, w jakim oprócz aluzji do bram obozu, białą bramą są także rozchylone nogi kobiety leżącej w uścisku miłosnym „na trawie porastającej popioły spalonych ludzi... Można stąd wyjść. Oto jedna z bram.”

III

To pierwszy element różny i taki, który pogłębia echo katastroficzne. Bo w sytuacji tego pokolenia brakuje ściany, która by je stłumiła, ściszyła. Która byłaby przeciwstawieniem pochodzącym bezpośrednio z lat pogardy.
Później nastała Polska Ludowa. Tamte roczniki robiły już literaturę, przyszłość, wytwarzały możliwości. Nawet najmłodsi pośród nich, na wysokich szczeblach ZMP, w perspektywicznie nieograniczonych poematach widzieli przyszłość, zdobycze — tuż, tuż. Byle jeszcze kilka razy odśpiewać piosenkę: „My z ZMP, my z ZMP, my reakcji nie boimy się.” Te zaś roczniki były dopiero w szkole, inne perspektywy je otaczały, zwykły dzień prowincjonalny ojczyzny ludowej.
Otaczało to, co metaforycznie wypada nazwać — problemem glinianki. Glinianka zawsze istniała na wielkich przedmieściach fabrycznych, pomiędzy halami i u stóp hałd. Dla robotniczych dzieci stanowiła od pokoleń namiastkę morza i wakacji, dla matek utrapienie, bo łatwiej w niej utonąć niż w morzu. Jej brzegi dorosłym mężczyznom zastępowały kawiarnię ze stolikiem karcianym, a upartym optymistom — nurt Dunajca z pstrągiem i trocią. W Polsce Ludowej glinianka, nie przestając być faktem, stała się problemem.
Problemem nie tylko nie malejących, ale narastających dysproporcji między wielkimi referatami i zapowiedziami co do rychłej przyszłości budownictwa socjalizmu — rosnących w miarę, jak potrzeby codzienne człowieka, z tysiąca powodów, które nie pora, by je teraz analizować, były coraz bardziej zaniedbywane. Słowem, nowe przeciwieństwa rosnące między tymi referatami a doświadczeniem przydomowej glinianki. Jeżeli zaś byt urabia człowieka, co jest prawdą absolutną, więc i ten byt przygliniankowy sprawił, że referat i perspektywy to pokolenie szybko odłożyło między niegodne lektury baśnie. A miało być inaczej!