Miejsce na Ziemi Juliana Przybosia (1945) nie przypomina „wierszy zebranych”, jakie po pewnym okresie działalności poetyckiej dawali Tuwim, Wierzyński, Słonimski czy Iwaszkiewicz. Nie tyle bowiem odtwarza drogę poetycką Przybosia, ile osiągnięty kanon jego poezji. Kanon, w imię którego droga ta ma być przekreślona w etapach dojścia, jakie dla Przybosia nie są już dzisiaj istotne.
„Utwory, które do zbioru nie weszły, skazuję na zapomnienie” — czytamy w przedsłowiu. Na zapomnienie zostały skazane przede wszystkim dwa pierwsze tomy Przybosia — Śruby (1925), Oburącz (1926). Z dwudziestu czterech wierszy tych zbiorków ostały się tylko strzępy: Dachy, Cieśle, Dynamo ze Śrub, Na budowie mostu na Wiśle i Lot Orlińskiego z Oburącz. Utwory zachowane również nie wszystkie weszły w swojej dawniejszej redakcji. Przykładem Na budowie mostu na Wiśle. Podobnej dyskwalifikacji uległ tom Sponad (1930).
Cykle późniejsze także nie zostały odtworzone w swoim porządku wydawania. Tomowi W głąb las (1932) daje poeta swoją aprobatę, lecz rozbija go i przemieszcza w czasie, podobnie jak Równanie serca (1938). Kiedy dodać, że zbiór zawiera ponadto nie znany dotąd cykl erotyczny Do ciebie o mnie — wypada rzec, że ta świadoma wola konstrukcji, która zawsze rządziła liryką Przybosia, zapanowała tym razem na temacie najszerszym — na całych latach dwudziestu jego poetyckiego pisarstwa.
Poeta ma do tego prawo. Krytykowi jednak, który ma ocenić zamknięty już „krąg poetyckiego doświadczenia” Przybosia, nie wolno temu prawu ulec, tym więcej że krąg ten bynajmniej nie jest wykreślony jednym, jedynym promieniem, jak pragnie go Przyboś widzieć. Składa się on z dwóch kół dosyć odmiennych — tylko ich dojrzały kanon czysto formalny, ich centrum kreślące