Car la nature est éternelle
Et tranquille, et Dieu sous son aile
Abrite les vivants pensifs;
Nous chantons dans l’ombre sereine
Des chansons où se mêle à peine
La vision des noirs récifs.
Nous laissons aux maitres les palmes
Et les lauriers; nous sommes calmes
Tant qu’ils n’ont pas pris dans leur main
Les étoiles diminuées,
Tant que la fuite des nuées
Ne dépend pas d’un souffle humain.
L’été luit, les fleurs sont écloses,
Les seins blanes ont des pointes roses,
On chasse, on rit, les ouvriers
Chantent, et les moines s’ennuient;
Les vagues biches qui s’enfuient
Font tressaillir les lévriers.
W przekładzie Bieńkowskiego:
Świat bowiem został już na wieki
Uspokojony, i opieki
Doznaje człek, gdy jest jej godny.
Pogodne więc śpiewamy pieśni,
Bo nam się nigdy nawet nie śni
Ponura wizja raf podwodnych.
Władcom zostawmy palmy, wieńce,
Sami oddajmy się piosence,
Spokojni, póki ich pazury
Nie tknęły jeszcze gwiazd maleńkich,
Dopóki człowiek, Bogu dzięki,
Nie umie tchnieniem pędzić chmury.
Lato. Już ziemia w kwiatach cała.
Różową sutkę ma pierś biała,
Gwar polowania, śmiechy, żarty,
Śpiew robotników, księża nuda;
Jedna sarenka drobna, chuda
Wprawiła w zachwyt wszystkie charty.
To trudniej aniżeli kongenialne. Bo całkowicie nowoczesne.
Czerwiec 1957