poetyckich i pokoleń pomieściło to półwiecze! — ówczesne teksty Sterna okazują się niespodziewanie żywotne. Jest w nich żartko płynący wodospad metafor, jest młodzieńcze zadowolenie ze sprawnego rzemiosła, jest kpiący humor typu Salvadora Dali, a nade wszystko biologia. Erotyczna, ziemska, rozpasana — biologia. Z polskich powinowactw przychodzi na myśl Jacek Malczewski i jego jakże ziemskie nimfy i majki; stąd majka ponieważ przychodzi na myśl również Bolesław Leśmian. „Baby latem biodrzeją, soki w babach się grzeją” — powiada Tuwim. Anatol Stern radosną i rozpętaną biologię młodości bodaj najświetniej ukazał, zwłaszcza że przy całym serio biologicznym występuje u niego akcent ludyczny, akcent kpiny i autoironii. Oto Nimfy, w całości oparte na wielkiej i jednokrotnej instrumentacji zgłoskowej na b, która staje się ważniejszą od samej biologii, i dlatego w sposób zabawny roztapia całość utworu w wielką zabawę słów, wyobrażeń i nieoczekiwanych skojarzeń:
budzą się czerwone i młode baby
i wyciągają nogi spod pierzyny
czym prędzej sobie myją gęby aby
baby mogły bąkać że są dziewczyny
wabią balwierza baby oblane pąsem
i mówią my się boim czy nóż nas nie potnie
a na to balwierz szczerzący plomby złotne
ja golę baby tylko swym blondynnym wąsem!
baby zestrachały się aż po kolana
uciekają! wpadła do rzeki ich tłuszcza!
baba babie naga siada na barana
baba niesłaba! łba baby nie puszcza
balwierz je gania ten kosmaty satyr
a baby kryją się za baobabami
każda trzyma w ręce nabrzmiały balonik
i śmieje się do balwierza białymi zębami
Czytamy takie wiersze i oglądamy z tym samym podziwem dla płynnej materialności wszechrzeczy co dawne filmy, uradowane i zachłyśnięte tym, że odkryły ją człowiekowi. Czytając je, w oczach mamy krajobrazy, z których wypędzono Jackomalczewskie fauny i południce. Leśmianowskie midrygi i świdrygi, lecz pozostawiono ich przedmiot — biologię w postaci anonimowych nagości.