Wzywa, ponieważ tę tonację rozumie i pragnie w nią wejść nie jako świadek obojętny, lecz jako czynny uczestnik:
oto pokolenie
które lęka się wojny atomowej
lęka się znaku równania
lęka się znaku nieskończoności
lęka się
lęka się
na jawie i we śnie
[..........]
oto pokolenie
wpatrzone w dalekie gwiazdy
drżące z przerażenia
że tam jest jeszcze jeszcze gorzej
że ziemia ziemia ta ziemia
jest najjaśniejszą magistralą
w obłędnym mieście Pana Boga
oto pokolenie
wpatrzone w latarnię morską cynizmu
jedyne światło
któremu ufa
w swej nocy
[.........]
oto pokolenie —
nie przeklinajcie go
nie gardźcie nim
współczujcie mu
kochajcie je
(Pokolenie)
Nie są to jedynie wyłuskane dla z góry powziętej tezy interpretacyjnej fragmenty, lecz zespół rysów filozoficznych i myślowych widoczny w przeważającej części utworów obecnego Anatola Sterna. Poety, który pytając współczesności o jej sens i cel ma prawo użyć liczby mnogiej, kiedy powie: „skręca nam kiszki głód jednoznaczności”, kiedy prosi; „aby przestały nas policzkować pozory”. Ten głód wszystkim nam jest wspólny, ta prośba jest prośbą generalną. W imię takiego głodu i prośby zdobywa się obecny Anatol Stern na wiersze o Norwidowskiej nieledwie zwięzłości, metaforycznej niespodziance i celności ostrzegawczego, groźnego obrazu: Koncert:
grał storczyk
grała mimoza