Strona:Kazimierz Wyka - Rzecz wyobraźni.djvu/563

Ta strona została uwierzytelniona.

Jedna zaś sprawa domaga się nieco obszerniejszej dyskusji. Dedecius pisze: „[Mickiewicz] podczas pracy nad epopeją Pan Tadeusz — jak pisał do przyjaciół — miał przed oczyma Hermana i Dorotę [Goethego].” Prawda to i zarazem nieprawda. Istotnie, taki list poety istnieje, a dawniejsi badacze Mickiewicza uczepili się tego listu, zapominając o innych powinowactwach Goethe-Mickiewicz.
Chodzi o dzieło Goethego znacznie większego kalibru, dzieło żywe także dla czytelnika współczesnego: Dichtung und Wahrheit. W porównaniu z nim Herman i Dorota jest utworem raczej kieszonkowego formatu (nie tylko na rozmiar introligatorski) i przynależy tylko do historii literatury. Poeta już w latach wileńskich znał Dichtung und Wahrheit, jego lekturę zalecał Jeżowskiemu, a w rozprawie Goethe i Bajron (1827) wykazał głębokie zrozumienie problematyki zmyślenia i prawdy. Nici, które prowadzą dalej, w stronę Pana Tadeusza, prześledziłem w rozdziale Poezja i prawda, romantyzm i realizm mojej monografii „Pan Tadeusz.” II. Studia o tekście (1963). Krytycy takiemu mickiewiczowskiemu „powinowactwu z wyboru” nie zaprzeczyli. Pragnę, by Dedecius również dał się przekonać.
Książeczkę omawianą kończy mini-antologia poetów niemieckich, urodzonych na ziemiach polskich bądź na zachodnich rubieżach Związku Radzieckiego. Antologia bardziej niż wzruszająca. Wilnianie, czy się w Polsce rozproszyli, czy z „innego świata” poniosło ich aż do Kalifornii, nie inaczej pamiętają swoje miasto, jak urodzony w Tylży poeta berliński — Johannes Bobrowski. Taki ton dźwięczy również w partiach lirycznych u Tadeusza Konwickiego, w jego wręcz za gardło ujmującej Kronice wypadków miłosnych.

Wilno, ty bzie dojrzały!
Zapadł się czas twój wilczy
z zielonymi oczami.
Tur i niedźwiedź, i dzik
przerażone, gdy Giedymin
w róg uderzył, zatrzymały się dysząc
nad Niemnem dopiero,
w dąbrowie nad brzegiem
... Mickiewicz opiewał
połysk dziko lśniących dni
i mroku. Lecz lekko
przemykała czuła Wilia.
(Tłum. E. Naganowski)