Strona:Kazimierz Zimmermann - Ks. patron Wawrzyniak.pdf/47

Ta strona została przepisana.

objawy przyjaźni się zmieniły. Dawniej, zwłaszcza w Śremie, bywał Wawrzyniak stałym, częstym gościem w wielu rodzinach, które — jak opowiadał — zastępowały mu własną rodzinę. — U nas chłopów to tam Ksiądz wie, pożycia takiego rodzinnego niema — mawiał, myśląc widocznie przytem o stanach ze starszą towarzyską kulturą, które pielęgnują i rozwijają pożycie domowe i rodzinne i czynią z niego osobny, ważny żywioł w życiu jednostki. Później i mniej potrzebował ciepła domowego i czasu mniej miał do poświęcenia. Ale wspomnienia po starszej generacyi były dla niego zawsze przedmiotem częstych rozważań i budzenia uczuć serdecznych, a z dziećmi swych przyjaciół stałe utrzymywał węzły.
Stosunek jego do przyjaciół miał coś wzruszającego. Przywiązanie jego było silne, głębokie, gorące. Czuł potrzebę o nim mówić i pisać. Nie wzdragał się napisać przy dłuższem niewidzeniu, że stęsknił się, i dążył do spotkania się lub sam nawet dłuższą podróż czynił, by się zobaczyć.
Osobną stroną jego charakteru była wdzięczność — wdzięczność tego rodzaju, co się nie zmienia w miarę zajść dobrych lub usposobienia, ani nie mija z czasem.
Nieustannie czuł potrzebę tłumaczenia zasług zmarłych i żyjących swych współpracowników, nie oglądając się przytem na ich popularność ani na usposobienie słuchających wobec nich. Skoro ktoś umieszczenia w jego panteonie zasłużonych stał się godzien, to on go tam wstawiał, tłumaczył tego faktu przyczyny i wierny został kultowi jego do śmierci. Tak był głosicielem wymownym zasług ś. p. Kusztelana, pierwszego dyrektora Banku Związku.
Tak postępował z żyjącymi, którzy go wyręczali w pracy; często przypominał, że bez nich nie byłby nigdy nie mógł tego zdziałać, co zdziałał, i żądał od publicystów, aby o tem pamiętali — jak o najbezpośredniejszym i najużyteczniejszym współpracowniku swoim, ks. Brodowskim, który mu służbą podczas ostatnich najważniejszych trzynastu lat jego życia umożliwił swobodne oddanie się pracy publicznej poza parafią, bo w parafii był najlepszym zastępcą.