Z drugiej strony wszystkie napaści, zarzuty, zaczepki dotykały go i bolały — i tylko wolą tłumił objawy uczucia i zmuszał się do spokojnego traktowania sprawy. Nie unosił się też mówiąc o ludziach, którzy jemu lub sprawie wyrządzili krzywdę, w charakterystyce ich zachowywał sprawiedliwość, zemsty nie znał.[1]
Ale reakcya bywała u niego bardzo silna.
Po większych walkach i burzach, po kampaniach szczęśliwie odbytych, organizm jego domagał się niezwykłego wypoczynku. Ostatnią siłą pary dobijał jeszcze do naznaczonego terminu, a potem tej samej godziny wyjeżdżał i ginął dla świata.
Wtedy przez parę tygodni zrywał wszelkie stosunki z ojczyzną, przyjaciółmi i sprawami wszelkiemi, żył zupełnie sam, przestawał tylko ze sobą, nie rozmawiał z nikim. Przyroda, góry i morze mówiły tylko wtenczas do niego, a on im odpowiadał.
Było to czasem na Korfu, czasem wśród skał południowej Słowiańszczyzny, to znów na Korsyce, a zawsze tam, dokąd go nie dochodziły odgłosy tego, co przeżył w ojczyznie.
Aż po tygodniach ocknął się i wracał do świata.
Bywało, nad morzem Adryatyckiem począł roztaczać się wieczór, spokój coraz większy ogarniał świat, nastrój zachodził na wody, niebo i ziemię, a on wysoko na skale nad zatoką siedział i patrzył na świat bez czucia jeszcze, jak przed powrotem duszy. Aż gdzieś z wieżyczki dalekiego klasztoru z drugiej strony zatoki odezwała się sygnaturka na Anioł Pański i przez fale morza i wieczornej ciszy posłała doń swój głos. Wtedy drgnęła w nim dusza, odpowiedziało serce, przyszły po doznanych bólach pierwsze
- ↑ Ale jak nieraz ataki przez ludzi nieoględnych lub niechcących znać prawdy dla osobistych lub partyjnych względów, kierowane przeciw niemu lub instytucyom, któremi zarządzał i za które ponosił odpowiedzialność, działały na jego umysł, niech za wiele innych świadczy fakt, słyszany z ust jego, że gdy podczas kampanii na Bank Związku, chciał wracać do domu, nie mógł sobie przypomnieć na stacyi w Poznaniu, gdzie mieszka i dokąd ma bilet kupić. Na zapytanie urzędnika powiedział »Poznań«, potem wydobył ze siebie »Gniezno« i wziąwszy bilet pojechał. W Gnieznie dopiero uprzytomnił sobie, że mieszka gdzieindziej i kazał sobie przynieść bilet do Mogilna. Ale podczas kampanii wszyscy podziwiali jego przytomność umysłu i krew zimną.