Strona:Kazimierz Zimmermann - Ks. patron Wawrzyniak.pdf/54

Ta strona została przepisana.

dopełnienia przypadających nań oficyów, sumy czy kazania, z najdalszych stron zjeżdżał; rano w sobotę jeszcze pod Gdańskiem rewidował spółkę lub w Bytomiu odbywał narady, a na noc był w Mogilnie. Nigdy parafianie jego dla zajęć społecznych nie doznali uszczerbku w duszpasterstwie. Sam prowadził stowarzyszenia matek chrześcijańskich, bractw wstrzemięźliwości i inne, jakie zastał w parafii. By nie przeciążać parafian podatkami kościelnymi i nie zniechęcać ich do Kościoła przez repartycyę, sam, zastawszy wielkie niedostatki, potrzebne wkłady z własnej kieszeni poczynił (na odnowienie kościołów i budynków parafialnych, powiększenie cmentarza i otoczenie go murem i t. d.) a potem przez lata zbierał składki dobrowolne. Wszystko było w najlepszym porządku, a nikt nie odczuł jakiegokolwiek ciężaru. Ścisłe też z parafianami zachowywał stosunki osobiste przez spotykanie się z nimi przy najrozmaitszych okazyach i znał dobrze położenie, charakter, zapatrywania jednostek. Jakie miał poczucie duszpasterskiej przynależności do dusz sobie powierzonych, jakie przywiązanie do parafii, o tem świadczy jego rozporządzenie, iż gdziekolwiekby był miał umrzeć, chce być w Mogilnie pochowany, gdyż »proboszcz winien wśród swoich parafian spoczywać«. I tam wśród jego parafian też go złożono. Nad tem jeziorem cichem, na pagórku, pod kościółkiem i krzyżem, wśród drzew i krzewów ulubionych, na tym polskim cmentarzu — w niepozornej mogile.
Ale i poza parafią gorliwie chodził około religijnych potrzeb dusz. Żaden z polskich posłów-księży tyle nie pracował w Berlinie i sąsiednich miastach na polu duszpasterskiem i społecznem w koloniach polskich, bardzo licznych i bardzo — jak wiadomo — opuszczonych — co Wawrzyniak. Starsi i najpoważniejsi przedstawiciele kolonii polskiej w Berlinie utrzymują nawet, że przez ostatnie parędziesiąt lat wszyscy posłowie polscy księża razem nie wygłosili tyle kazań i nie słuchali tyle spowiedzi po polsku, co jeden Wawrzyniak przez jedną kadencyę sejmową. Poza tem nie opuścił żadnego ważniejszego zebrania polskich towarzystw, dawał inicyatywę do rozwoju, wciągał kolegów. Kto wie, jak łakną nasi wychodźcy słowa Bożego w ojczystym języku, obecności księdza polskiego i nauki jego, ten zrozumie, dlaczego dzi-