przez długi czas stanowiły nieświadomie jakby część Kreta, a teraz nie żywiąc do niego urazy, przyjmowały jego powrót z uśmiechem. Obecne usposobienie Kreta było zasługą taktownego postępowania Szczura. Kret zdawał sobie jasno sprawę, że jego mieszkanko jest proste i niewyszukane — nawet ciasne — ale równie jasno widział jak silnie jest do niego przywiązany, i oceniał wartość takiej przystani dla każdego zwierzęcia. Nie pragnął wcale porzucać nowego życia i jego wspaniałych przestrzeni; nie miał zamiaru odwracać się od słońca, powietrza, i wszystkiego co od nich brał, aby wślizgnąć się z powrotem do swojego domu i w nim pozostać. Świat tam w górze zbyt silnie do niego przemawiał; nawet tu w swojej norze Kret czuł jego wezwanie, wiedział, iż musi wrócić na szerszą arenę. Lecz z przyjemnością myślał, że ma dokąd się schronić; ma własny domek, i te sprzęty, które go tak radośnie witają; czuł że zawsze może tu liczyć na serdeczne przyjęcie pełne prostoty.
Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/123
Ta strona została uwierzytelniona.