Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/124

Ta strona została uwierzytelniona.
VI
PAN ROPUCH

Był pogodny ranek na początku lata; Rzeka wróciła do normalnego swego łożyska i zwykłej bystrości nurtu, a upalne słońce zdawało się wydobywać wszystką zieloność ukrytą w ziemi, podciągało wzwyż, rzekłbyś sznurami, wszystkie krzaki, wszystkie sadzonki. Kret i Szczur wstali skoro świt i zajęli się pilnie sprawami związanymi z łodzią i otwarciem żeglarskiego