Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie zdajesz sobie sprawy z mojego stanu, nie wiesz jaki jestem daleki od „skoków”. Ale nie turbuj się mną. Nie chcę być ciężarem dla moich przyjaciół; mam zresztą nadzieję, że to już nie potrwa długo.
— I ja mam tę nadzieję — potwierdził Szczur z przekonaniem. — Sprawiłeś nam dużo kłopotu, cieszę się, gdy słyszę, że się to skończy. Taka cudna pogoda, właśnie zaczyna się sezon żeglarski! Naprawdę, Ropuchu, to nieładnie z twojej strony, nie chodzi mi o kłopot, ale pomyśl tylko co przez ciebie tracimy!
— Lękam się, że jednak wymawiasz mi kłopot jaki wam sprawiam — rzekł Ropuch słabym głosem. — Ale