Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/140

Ta strona została uwierzytelniona.

ru”. Możemy tu lada chwila ujrzeć Ropucha na noszach lub między dwoma policjantami.
Tak mówił Borsuk, nieświadomy co przyszłość przyniesie, ani ile upłynie wody — i to mętnej — nim Ropuch zasiądzie znowu w dziedzicznym „Ropuszym Dworze”.


∗             ∗

Tymczasem Ropuch, wesoły i lekkomyślny, kroczył szybko wzdłuż gościńca w odległości kilku mil od domu. Z początku kluczył bocznymi dróżkami przez pola i kilkakrotnie zmieniał kierunek dla zmylenia pościgu. Lecz teraz czuł, że go już nie złapią; słońce uśmiechało się jasno do niego i cała przyroda wtórowała chórem samochwalczej pieśni, rozbrzmiewającej w sercu Ropucha; niemal tańczył na drodze z radości i pychy.
— Udał mi się kawał! — mówił sobie, chichocąc. — Przeciwstawiłem mózg brutalnej przemocy i mózg zwyciężył — tak być powinno. Biedny stary Szczur! Oj, oberwie on, oberwie, gdy wróci Borsuk. Zacny chłop z tego Szczura, ma wiele zalet, ale brak mu inteligencji i jest zupełnie źle wychowany. Muszę go kiedy wziąć w obroty, zobaczę czy się nie da coś z niego zrobić.
Ropuch, całkowicie opanowany zarozumiałymi myślami tego rodzaju, posuwał się naprzód z podniesionym łebkiem, aż dotarł do miasteczka. Gdy zobaczył