Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/143

Ta strona została uwierzytelniona.

chwilowo wszelkie poczucie dobra i zła i wszelką obawę przed następstwami tego kroku. Zwiększył szybkość, a gdy samochód w pędzie połknął ulice i wyskoczył na otwartą przestrzeń szosy, Ropuch nie chciał nic wiedzieć poza tym, że jest Ropuchem, Ropuchem znajdującym się w najlepszej formie, w największym rozkwicie, Ropuchem-postrachem, Ropuchem, który zatrzymuje wszelki ruch, Ropuchem panem gościńca, przed którym wszystko musi ustąpić lub obrócić się w proch, zapaść w wiekuistą noc. Nucił w pędzie, a samochód odpowiadał mu potężnym warkotem; pożerał kilometry, pędząc w niewiadomym kierunku, poddając się swemu instynktowi; przeżywał beztroski, najpiękniejszy dzień swego życia, nie myśląc wcale o tym, co go czeka.


∗             ∗

— Podług mnie — zauważył z humorem przewodniczący ławy sędziowskiej — cała trudność tej sprawy skądinąd bardzo jasnej leży w tym, abyśmy potrafili skutecznie dopiec temu niepoprawnemu łotrowi i zatwardziałemu brutalowi, który kurczy się przed nami ze strachu na ławie oskarżonych. Zastanówmy się: oskarżono go — co stwierdzają zresztą najwiarygodniejsze świadectwa — po pierwsze o skradzenie cennego samochodu; po drugie o prowadzenie go bez najmniejszego względu na bezpieczeństwo publiczne; i po trzecie, o ordynarne znieważenie wiejskiej policji.