Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/150

Ta strona została uwierzytelniona.

— Aa, jaki miły chłodek! — rzekł Szczur i siadł, patrząc w zamyśleniu na Rzekę; był milczący i zafrasowany.
— Zostałeś oczywiście na kolacji? — spytał Kret po chwili.
— Musiałem zostać — odparł Szczur. — Nawet słyszeć nie chcieli abym wyszedł przed kolacją; wiesz jacy są gościnni. Starali się zabawiać mnie wesoło, póki nie odszedłem. Ale miałem wciąż wrażenie, że popełniam niedelikatność, bo widziałem jacy są zatroskani, choć starali się to ukryć przedemną. Kreciku, lękam się, że ich spotkało nieszczęście. Mały Grubasek znowu zaginął, a wiesz jak matka go kocha, choć o tym nie mówi.
— Co, ten dzieciak? — powiedział Kret swobodnie. — Niema się czym turbować, że się zawieruszył.