Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/161

Ta strona została uwierzytelniona.

ich. Kiedy spojrzeli znów, wizja znikła a powietrze wypełniał śpiew ptaków witających świt.
Zwierzątka rozglądały się błędnie w milczącej rozpaczy, która wzmagała się w miarę jak sobie uświadamiały powoli wszystko co było im dane ujrzeć i co utraciły. Wtem kapryśny wietrzyk podniósł się lekko z nad powierzchni wody, zakołysał osikami, otrząsnął rosę z róż i delikatnie, pieszczotliwie musnął pyszczki zwierzątek a wraz z jego łagodnym dotknięciem przyszło natychmiastowe zapomnienie. Gdyż niepamięć to ostatni i najcenniejszy dar jakim dobrotliwy pół-bóg obdarza pieczołowicie tych, którym się objawił. On sobie nie życzy aby wzrastająca groza wspomnień tłumiła radość i wesele, aby te wspomnienia prześladowały małe zwierzątka, którym dopomógł w potrzebie, aby zaciążyły nad całym dalszym ich życiem. On pragnie zapewnić im dalszą szczęśliwość i beztroskę.
Kret przetarł oczy i spojrzał na Szczura, który rozglądał się wkoło ze zdumieniem.
— Przepraszam cię, ty coś mówiłeś, Szczurku? — spytał.
— O ile mi się zdaje — rzekł wolno Szczur — mówiłem tylko, iż to jest właśnie miejsce gdzie moglibyśmy odnaleźć Grubaska. Ależ spójrz, spójrz tylko, Kreciku, to on, to mały Grubasek! — i z radosnym okrzykiem poskoczył do wyderki.
Lecz Kret stał przez chwilę w miejscu, zatopiony w myślach, rzekłbyś ktoś zbudzony nagle z pięknego