Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/169

Ta strona została uwierzytelniona.

rzęta. Nauczę go jadać z ręki, i służyć, i różnych innych rzeczy.
Dozorca odpowiedział córce, że może sobie robić z Ropuchem co jej się tylko spodoba. Znudził mu się ten więzień, dumny, skąpy i wiecznie nadąsany. Więc dziewczyna postanowiła rozpocząć tego samego dnia dzieło miłosierdzia i poszła zastukać do celi Ropucha.
— Pociesz się, Ropuchu — rzekła pieszczotliwym tonem, wchodząc. — Siądź prosto, obetrzyj oczy i bądź rozsądny; spróbuj zjeść cośkolwiek. Spójrz, przyniosłam ci część mojego własnego obiadu, prosto z pieca!
Był to w samej rzeczy smakołyk nielada; znakomity zapach z talerza przykrytego drugim talerzem rozchodził się po ciasnej celce. Ropuch, pogrążony w smutku leżał rozciągnięty na podłodze; przenikliwa woń kapusty doszła do jego nozdrzy i podsunęła mu przelotną myśl, że życie może nie jest tak rozpaczliwe i puste jak mu się zdawało. Jednak w dalszym ciągu jęczał i kopał nogami i nie chciał dać się pocieszyć. Mądra dziewczyna wyszła, ale — jak to zwykle bywa — pozostał zapach kapusty i Ropuch w przerwach wśród łkań wdychał ten zapach, i rozważał, i stopniowo przychodziły mu do łebka myśli nowe, natchnione: o rycerskości, i poezji, i czynach których można dokonać; o rozległych łąkach i pasących się w słońcu stadach krów smaganych wiatrem, o warzywnych ogrodach, o prostych rabatkach, gdzie rosną zioła, o rozgrzanych