szym humorze i poszedł do kasy kupić bilet.
Wymienił nazwę stacji położonej najbliżej wsi, nad którą królował „Ropuszy Dwór” i, w poszukiwaniu potrzebnych pieniędzy skierował machinalnie łapkę do miejsca, gdzie powinna znajdować się kieszonka od kamizelki. Lecz tu wmięszała się perkalowa suknia, — która dotychczas dzielnie go broniła, a o której nikczemnie zapomniał — i udaremniła jego wysiłki. Jak w koszmarze walczył z dziwacznym niesamowitym strojem co zdawał się trzymać go za łapki, obracał w niwecz wszystkie usiłowania i rzekłbyś kpił z niego. Podróżni stojący w ogonku za Ropuchem czekali niecierpliwie, udzielając mu rad mniej lub więcej skutecznych, albo robiąc uwagi bardziej czy mniej uszczypliwe i stosowne. Wreszcie, jakimś sposobem — Ropuch nigdy nie zrozumiał dobrze jakim — przerwał za-
Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/180
Ta strona została uwierzytelniona.