Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/185

Ta strona została uwierzytelniona.

rąk nie czuje od ciągłego prania. Jeśli wróciwszy do domu wypierzecie kilka moich koszul i odeślecie mi je, zabiorę was na moją maszynę. Właściwie nie wolno nam robić takich rzeczy, ale nie bardzo na to zważają w naszym zapadłym kącie.
Rozpacz Ropucha zamieniła się w zachwyt, gdy wdrapywał się skwapliwie do budki maszynisty. Oczywiście, nigdy w życiu nie wyprał żadnej koszuli i nie potrafiłby tego zrobić, choćby nawet chciał, a w każdym razie nie miał zamiaru wziąć się do prania, ale pomyślał sobie:
— Kiedy już dostanę się do „Ropuszego Dworu” i będę miał znów pieniądze i kieszenie, dokąd je można chować, poślę maszyniście sporo grosza aby mógł zapłacić za wielkie pranie: to przecież wszystko jedno, a może nawet lepiej na tym wyjdzie.
Konduktor machnął chorągiewką, maszynista zagwizdał wesoło w odpowiedzi i pociąg wyruszył ze stacji. W miarę jak wzrastała szybkość i Ropuch widział z obu stron prawdziwe pola, i drzewa, i płoty, i krowy, i konie, które przesuwały się mimo, i kiedy sobie pomyślał, że z każdą minutą zbliża się do „Ropuszego Dworu” i miłych przyjaciół, do brzęczącej monety w kieszeniach, do miękkiego łóżka, dobrego jedzenia, i pochwał, i podziwu dla jego niezwykłej mądrości i jego przygód, zaczął skakać wszerz i wzdłuż maszyny, i krzyczeć, i śpiewać urywki piosenek, ku wielkiemu zdumieniu maszynisty; zacny ten człowiek