Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/190

Ta strona została uwierzytelniona.

żeby cię tamci nie zobaczyli, kiedy wyjadą z tunelu. A ja najszybciej pojadę w dalszą drogę. Niech gonią za mną tak długo, jak im się spodoba i tak daleko, jak im się spodoba. A teraz uważaj i skacz, kiedy ci powiem!
Dorzucili znów węgla i pociąg wleciał pędem w tunel, parowóz śpieszył, hałasował, grzechotał, aż wreszcie wypadli z tunelu; owiało ich świeże powietrze, ujrzeli spokojny blask księżyca i ciemny, bezpieczny las, który ciągnął się z obu stron toru. Maszynista zamknął parę i zahamował. Ropuch zeszedł na stopień, a gdy pociąg nieledwie przystawał posłyszał okrzyk:
— Teraz skacz!
Ropuch skoczył, ześlizgnął się z niskiego nasypu, wstał zdrów i cały, wgramolił się do lasu i tam się ukrył.
Wyjrzawszy, zobaczył że jego pociąg rozpędził się znowu i szybko znikł. A tymczasem, rycząc i gwiżdżąc, wypadł z tunelu parowóz ze swą mieszaną załogą, która wymachiwała rozmaitą bronią, krzycząc:
— Stój! stój! stój!
Gdy przejechali, Ropuch uśmiał się serdecznie poraz pierwszy od czasu jak wtrącono go do więzienia.
Ale niebawem przestał się śmiać; pomyślał, że jest późno, ciemno, i zimno, że znalazł się w nieznanym lesie, bez pieniędzy i bez nadziei na kolację, że wciąż jeszcze jest daleko od domu i przyjaciół; martwa zaś