miesz, zastanawiamy się, jaką drogę obrać tego roku, gdzie się zatrzymać i tak dalej. To stanowi połowę przyjemności.
— Przyjemności? — powtórzył Szczur. — Otóż tego wcale nie rozumiem. Jeśli już musicie opuścić tę miłą miejscowość i przyjaciół, którzy będą za wami tęsknili, i wasze wygodne domki, gdzieście się dopiero co wprowadziły, nie wątpię, że gdy wybije godzina, stawicie czoło kłopotom, niewygodom, zmianom, i nowym warunkom i będziecie usiłowały ukryć, jaką wam to sprawia przykrość. Ale omawiać to, a nawet o tym myśleć, póki nie zajdzie istotna potrzeba...
— Ty tego nie rozumiesz, to rzecz naturalna — powiedziała druga jaskółka. — Naprzód czujemy w sobie jakby słodki niepokój; potem jedno po drugim wracają wspomnienia, niby gołębie do gołębnika, trze-
Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/198
Ta strona została uwierzytelniona.