Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/199

Ta strona została uwierzytelniona.

pocą nocą w naszych snach a we dnie fruwają z nami gdy zataczamy kręgi. Pragniemy gorąco rozpytywać się siebie nawzajem, porównywać nasze zapiski i upewnić się o rzeczywistości tego wszystkiego, gdy potrochu przypominają się nam i wzywają nas zapachy, i dźwięki, i nazwy dawno zapomnianych miejscowości.
— Czy nie mogłybyście zostać w tym roku? — proponował smętnie Szczur Wodny. — Będziemy się wszyscy usilnie starali, aby wam było dobrze. Nie macie pojęcia, jak przyjemnie spędzamy czas, gdy jesteście daleko.
— Spróbowałam „zostać” jednego roku — odpowiedziała trzecia jaskółka. — Przywiązałam się tak serdecznie do tej miejscowości, że kiedy nadeszła pora, ociągałam się i pozwoliłam innym odlecieć bezemnie. Przez kilka tygodni było mi jako tako, ale później! Te męczące, długie noce i zimne bezsłoneczne dni! To powietrze chłodne, przenikliwe gdzie nie było ani jednego owadu! Nie, okazało się że to na nic; opuściła mię odwaga, i pewnej zimnej, burzliwej nocy odfrunęłam, starając się lecieć środkiem lądu ze względu na wschodnie wiatry. Gęsty śnieg sypał, gdy znalazłam się nad przełęczami wysokich gór i musiałam porządnie się namęczyć nim zdołałam przedostać się na drugą stronę; ale nie zapomnę nigdy rozkosznego uczucia, kiedy gorące słońce grzało mi plecy, a ja zlatywałam ku jeziorom, które spoczywały pode mną, niebieskie i spokojne. A jak mi smakował pierwszy tłu-