Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/201

Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy myślisz — powiedziała pierwsza jaskółka — że w odpowiedniej porze nie dochodzi do nas zew z tego kraju? Wzywa nas soczysta trawa na łąkach, wilgotne sady, nagrzane stawy pełne owadów, pasące się krowy, sianokosy i wszystkie budynki folwarczne skupione wkoło „Domu o idealnym okapie”.
— Czy myślisz — spytała druga jaskółka — że jesteś jedynym żywym stworzeniem, które tęskni namiętnie za głosem kukułki?
— W swoim czasie — wtrąciła trzecia jaskółka — będziemy znowu marzyły o cichych grążelach co się unoszą na powierzchni angielskich wód. Ale dziś wszystko to wydaje się nam blade, niewyraźne i bardzo dalekie. Teraz krew krąży w nas żywo pod takt innej muzyki.
Jaskółki zaczęły znowu między sobą świergotać a tym razem szczebiotały upajająco o fioletowych rzekach, rudych piaskach i murach, po których pełzają jaszczurki.
Szczur nie mógł znaleźć sobie miejsca; wdrapał się po pochyłości, co się wznosiła łagodnie na północnym brzegu Rzeki; położył się i patrzył w stronę pierścienia wzgórz, które zamykały widok na południe. Te wzgórza stanowiły dotychczas kres jego widnokręgu, tworzyły granicę poza którą nie było nic, coby chciał widzieć lub poznać. Dziś, gdy spoglądał na południe z nowym pragnieniem w sercu, jasne niebo nad niskim, długim zarysem wzgórz zdawało się drgać od obietnic;