z portu, zabrzmią grzmiące uderzenia ogromnego zielonego morza i okręt podda się wiatrom, żeglując na południe! Ty, młody bracie, pojedziesz także z nami; gdyż dni mijają i nie wrócą nigdy, a południe czeka na ciebie. Zakosztuj przygody, bądź posłuszny wezwaniu, teraz nim minie nieodwołalna chwila. To nic wielkiego; usłyszysz za sobą trzaśnięcie drzwiami, zrobisz jeden radosny krok, i rzucisz dawne życie a wkroczysz w nowe. Potem, pewnego dnia dalekiej, dalekiej przyszłości możesz się tu przywlec znów, jeśli zechcesz, gdy wysączysz kielich do dna. Zasiądziesz wówczas nad swoją spokojną rzeką w towarzystwie licznych i pięknych wspomnień. Łatwo dogonisz mię w drodze, jesteś młody a ja się starzeję — idę wolno. Będę się ociągał i oglądał, aż wreszcie zobaczę cię kroczącego niecierpliwie z lekkim sercem, a na twoim pyszczku ujrzę odblask południa!
Głos zanikał i w końcu ustał niby brzmienie małej
Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/216
Ta strona została uwierzytelniona.