nęłam tutaj, aby mieć choć chwilę spokoju i natknęłam się na was, chłopcy. To jest... przepraszam... nie to chciałam powiedzieć... rozumiecie przecież.
Zwierzęta posłyszały z tyłu szelest; dużo zeszłorocznych liści trzymało się jeszcze na żywopłocie, z za którego ukazał się pręgowaty łebek i szerokie bary.
— Chodźże, zacny Borsuku! — wykrzyknął Szczur.
Borsuk postąpił parę kroków, mruknął. — Hm, takie liczne towarzystwo — zawrócił i znikł.
— To zupełnie do niego podobne — rzekł strapiony Szczur. — On poprostu nie znosi towarzystwa. Już go dziś nie zobaczymy. Powiedz nam, Wydro, kto dziś wyległ na Rzekę?
— Przedewszystkiem pan Ropuch — odparła Wydra. — Ma nowiutki kajak, nowe ubranie, wszystko nowe.
Szczur spojrzał na Wydrę i oboje się roześmieli.
— Dawniej nie istniało dla niego nic ponad żeglar-
Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/22
Ta strona została uwierzytelniona.