— Nie potrafię myśleć o niczym innym tylko o moim praniu — odpowiedziała kobieta — i dziwi mię, że pani może mówić o królikach, mając przed sobą taką przyjemność. Znajdzie pani stos bielizny w kącie kabiny. Jeśli pani wybierze po parę sztuk najpotrzebniejszych rzeczy — nie ośmielę się ich opisywać takiej damie jak pani, ale rozpozna je pani odrazu — i przepierze je pani w balii podczas naszej przeprawy, będzie to dla pani przyjemność, jak to pani słusznie powiedziała, a dla mnie prawdziwa pomoc. Znajdzie pani przygotowaną balię, i mydło, na blasze stoi kocioł, a jest i kubeł do nabierania wody z kanału. Będę przynajmniej wiedziała, że pani się bawi zamiast siedzieć tu bezczynnie, i patrzeć na krajobraz, i ziewać od ucha do ucha.
— Niech pani da mi ster! — rzekł Ropuch porządnie nastraszony — a pani skończy sobie pranie po swojemu. Mogłabym zniszczyć pani bieliznę, albo uprać ją nie tak jak pani chce. Moja specjalność to męska bielizna, na tym znam się najlepiej!
— Oddać ster! — wykrzyknęła kobieta śmiejąc się. — Trzeba długiej praktyki aby porządnie kierować barką. A przytym to nudne zajęcie, a ja chciałabym pani dogodzić. Nie, weźmie się pani do prania, do swojej ulubionej pracy, a ja zostanę przy sterze, z którym umiem się obchodzić. Cieszy mnie, że pani będzie miała taki bal! Niech pani nie stara się pozbawić mnie przyjemności dogodzenia pani.
Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/227
Ta strona została uwierzytelniona.