kę — rzekł Szczur — potem znudziło mu się to i wziął się do wiosłowania, w zeszłym roku zamieszkał w domku na wodzie; musieliśmy mu wszyscy składać wizyty i udawać, że jesteśmy tym domkiem zachwyceni. Miał tam spędzić resztę życia. Wszystko do czego się zabiera nudzi go, wciąż szuka czegoś nowego.
— A to taki zacny chłop — zauważyła Wydra po namyśle — tylko nie umie utrzymać równowagi — szczególniej na łódce.
Z miejsca, gdzie się rozłożyli, widać było, ponad wyspą, oddzielającą łachę od Rzeki, kawałek głównego łożyska. W tej właśnie chwili przemknął tamtędy ka jak. Wioślarz — grubas niskiego wzrostu — pracował w pocie czoła. Uderzał wiosłami o wodę, rozpryskując ją na wszystkie strony, kajak kołysał się gwałtownie. Szczur wstał szybko i zaczął pohukiwać, ale Ropuch — bo to był on — potrząsnął przecząco głową i wiosłował dalej zawzięcie.
— Tylko patrzeć jak wyleci z kajaka, jeśli się tak będzie dalej kołysał — powiedział Szczur, siadając.
Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/23
Ta strona została uwierzytelniona.