Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/231

Ta strona została uwierzytelniona.

suj sobie twarz i ururkuj ją, będziesz mogła wówczas uchodzić za wcale przystojnego Ropucha!
Ropuch nie raczył odpowiedzieć. Pragnął porządnej zemsty, nie zaś tanich słownych triumfów, choć miał na myśli kilka wyrazów, które byłby chętnie wypowiedział. Widział przed sobą to, o co mu chodziło; biegnąc, szybko dogonił konia, odwiązał i odrzucił linę, skoczył lekko na grzbiet szkapy i zmusił ją do galopu silnym kopaniem po bokach. Porzucił ścieżkę holowniczą i zwrócił konia na dróżkę o głębokich koleinach, kierując się w głąb lądu. Raz się tylko obejrzał i zobaczył, że barka ugrzęzła po drugiej stronie kanału a jej właścicielka wymachuje rozpaczliwie rękami i krzyczy: