Gdy zeszedł na dół, drugie śniadanie stało na stole. Ropuch bardzo się ucieszył z tego widoku, bo wiele przeżył i niemało użył ruchu od czasu znakomitego śniadania, które dał mu cygan. Podczas jedzenia opowiedział Szczurowi wszystkie swoje przygody, kładąc główny nacisk na własną mądrość, na przytomność umysłu okazywaną w nagłej potrzebie i na przebiegłość, którą się ratował gdy było z nim krucho; przedstawiał wszystko w taki sposób, że jego przeżycia wydawały się wesołe i bardzo urozmaicone. Lecz im dłużej mówił i przechwalał się, tym Szczur stawał się poważniejszy i bardziej milczący.
Gdy wreszcie Ropuch umilkł, zapanowała chwiwa cisza, a potem Szczur odezwał się:
— Mój Ropuszku, nie chciałbym ciebie martwić po tym wszystkiem co ci się przydarzyło, ale, mówiąc poważnie, czy ty nie czujesz, jakiego robisz z siebie
Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/251
Ta strona została uwierzytelniona.