pełnie tak samo wiosłować, zerwał się więc raptownie, chwycił za wiosła, a Szczur, który patrzył na wodę mrucząc w dalszym ciągu wiersze dał się zaskoczyć i po raz drugi przewrócił się nawznak łapkami do góry. Zwycięski Kret zajął wolne miejsce i pełen ufności wziął się do wioseł.
— Dajże spokój, głupi ośle! — krzyczał Szczur, leżąc na dnie czółna. — Nie potrafisz, wywrócisz nas!
Kret gwałtownie zarzucił w tył wiosła i chciał je z rozmachem zanurzyć w wodzie, ale mu się to całkiem nie udało; nie dotknął powierzchni Rzeki, łapki znalazły się powyżej łebka i Kret upadł na leżącego już Szczura. Mocno przerażony, uczepił się burty a w chwilę potem:
Plusk!
Czółno się wywróciło i Kret taplał się w wodzie.
O mój Boże! Jakaż ta woda zimna i ach! jaka
Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/26
Ta strona została uwierzytelniona.