— Dobre z ciebie zwierzę, położyłeś wielkie zasługi! — rzekł Borsuk z pyszczkiem pełnym kury. — A teraz, Krecie, zrób jeszcze tylko jedno, nim zasiądziesz przy nas do kolacji. Nie zaprzątałbym cię tym, gdyby nie przeświadczenie iż mogę się na ciebie spuścić, jeśli chodzi o dopilnowanie jakiejś czynności — chciałbym móc powiedzieć to samo o wszystkich moich znajomych — posłałbym Szczura, ale to poeta. Zaprowadź proszę na górę tych łobuzów co leżą na podłodze, niech wyczyszczą, uporządkują i urządzą prawdziwie wygodnie kilka sypialnych pokojów. Dopilnuj aby wymietli pod łóżkami, aby powlekli czystą pościel i odwinęli porządnie róg każdej kołdry; wiesz przecie jak to powinno wyglądać; w każdym pokoju każ postawić dzbanek z gorącą wodą, dać czyste ręczniki i po kawałku mydła. W końcu jeśli ci to zrobi przyjemność, możesz sprawić lanie Tchórzom i wygnać ich tylnim wyjściem; nie przypuszczam abyśmy ich prędko zobaczyli. A potem przyjdziesz tu i weźmiesz się do ozora; znakomity! Rad jestem z ciebie, Krecie.
Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/286
Ta strona została uwierzytelniona.