Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/291

Ta strona została uwierzytelniona.
PIEŚŃ (własnej kompozycji) 
 odśpiewa ROPUCH.
INNE KOMPOZYCJE 
 ROPUCHA.
odtworzy autor w ciągu wieczoru.

Ten pomysł bardzo się Ropuchowi spodobał, pracował więc bardzo pilnie i skończył wszystkie listy do południa. O tej właśnie godzinie dano mu znać, że mały tchórzyk, dość nędznie wyglądający, stoi przed drzwiami i pyta nieśmiało, czy nie mógłby czymś się panom przysłużyć. Ropuch wyszedł z dumną miną i poznał jednego z wczorajszych więźniów; Tchórz okazywał głęboki szacunek i chęć przypodobania się. Ropuch pogłaskał go po łebku, wsunął mu w łapę stos zaproszeń, kazał mu szybko biec i roznieść je jaknajprędzej; jeśli chce niech wróci wieczorem, znajdzie się być może jakiś szyling dla niego, ale niech na to nie liczy! Biedny Tchórz zdawał się doprawdy wdzięczny i wyruszył gorliwie spełnić polecenie.
Gdy inne zwierzęta wróciły na drugie śniadanie, rzeźkie i rozdokazywane po ranku spędzonym na Rzece, Kret, którego sumienie trochę gryzło, spojrzał z niepewnością na Ropucha, spodziewając się zastać go nadąsanym lub przygnębionym. Tymczasem Ropuch był tak nadęty i butny, że Kret zaczął coś podejrzewać, Borsuk zaś i Szczur zamienili znacząco spojrzenia.
Po skończonym posiłku Ropuch zagłębił łapy w kieszeniach od spodni i zauważył od niechcenia: