Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/293

Ta strona została uwierzytelniona.

na nic, Ropuszku! Wiesz, że twoje pieśni pełne są zarozumiałości, pychy i przechwałek, a twoje mowy to samochwalstwo i... i... i gruba przesada i... i...
— I nabieranie — wtrącił Borsuk ordynarnie, po swojemu.
— To dla twego dobra, Ropuszku — ciągnął Szczur dalej. — Wiesz, że musisz wcześniej czy później zacząć nową kartę życia; teraz nastręcza się po temu doskonała sposobność, będzie to pewnego rodzaju punkt zwrotny w twojej karjerze. Wierz mi, że mówienie ci tego wszystkiego sprawia mi większą przykrość niż tobie słuchanie.
Ropuch myślał długo. Wreszcie podniósł łebek a na jego rysach odmalowało się silne wzruszenie.
— Zwyciężyliście, przyjaciele — odezwał się drżącym głosem. — To o co prosiłem było drobnostką — pragnąłem za waszym pozwoleniem móc wypowiedzieć się w ciągu jednego ostatniego wieczoru. Chciałem wywnętrzyć się i posłyszeć grzmot oklasków, które jak mi się zdaje — wyciągają na jaw najlepsze moje za-