był to spory kawał drogi — aby kupić mleka, i jajek, i różnych zapasów, o których Ropuch oczywiście zapomniał. Skończyli czarną robotę i, porządnie zmachani, odpoczywali, gdy pojawił się Ropuch, wypoczęty, wesoły i wypowiedział parę uwag na temat miłego i łatwego życia, jakie teraz pędzą, zdala od trosk i męczących zajęć domowych.
Odbyli tego dnia przyjemną wędrówkę przez łąki i wąskie dróżki polne i, tak jak w willię, obozowali na pastwisku, tylko że tym razem obaj zaproszeni goście dołożyli starań aby Ropuch odrobił przypadającą na niego część pracy. Dlatego też, gdy rano nadszedł czas wyruszenia w drogę, Ropuch był o wiele mniej zachwycony prostotą sielskiego życia i usiłował powrócić na swój tapczan, skąd wyciągnięto go siłą. Droga, jak przedtem, prowadziła przez wąskie ście-
Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/44
Ta strona została uwierzytelniona.