Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/48

Ta strona została uwierzytelniona.

czyć co mu się stało. Zastali go pogrążonego jakby w transie; uśmiechał się radośnie a oczy miał wciąż utkwione w zakurzony ślad ich pogromcy. Od czasu do czasu powtarzał jeszcze: „Poop — poop”!
Szczur schwycił go za ramię i potrząsnął.
— Czy przyjdziesz nam wreszcie pomóc, Ropuchu? — spytał surowym głosem.
— Wspaniały, wzruszający widok — szeptał Ropuch, który ani drgnął. — Poezja ruchu! Prawdziwy sposób podróżowania! Jedyny sposób podróżowania! Dziś tu, a jutro już, rzekłbyś... za tydzień! Przeskakuje się wsie, osady i miasta. Ma się zawsze przed sobą widno-